Dużo zabawy czy dużo jedzenia
Wesele, kolejny "bloczek taneczny" trwa w najlepsze, pełny parkiet ludzi, zwolennicy gorących rytmów zamawiają kolejny kawałek latino i już mam grać kolejną dedykację, kiedy podchodzi do mnie pani z kuchni "Panie Marku" - bigosik podajemy za 2 minutki..."
- Bigosik? przecież minęło dopiero 30 minut od ostatniego gorącego dania ?!
- bardzo mi przykro - musimy wydać 7 ciepłych dań przez całe wesele
"moi drodzy - wiem, że to zabrzmi jak nieśmieszny żart ale zapraszam na kolejny ciepły posiłek " - słyszą goście, którzy spodziewali się czegos bardziej tanecznego niż "a teraz idziemy na jednego ...".
Czar pięknej zabawy rozkręcanej z minuty na minutę nagle pryska... nikt nie jest głodny, ale jeść (chyba) trzeba. A przynajmniej siąść i udawać, że coś się skubie żeby nie zmarnowało się tak całkiem to wykwintne danie zaserwowane przez kelnera.
O ile pierwsze danie jest bardzo ważne i goście czekają nierzadko na nie jak na zbawienie (nie wspominając już o Parze Młodej, którzy z nerwów ostatni pełny posiłek jedli 2 dni temu), to kolejne są raczej miłym dodatkiem do mocniejszego trunku.
Często w sytuacjach kiedy dania serwowane są niemal co pół godziny sam się głupio czuję. Robię przerwy tylko i wyłacznie na ciepłe posiłki - w takich jednak sytuacjach mam wrażenie, że siedzi się więcej niż gra (mimo, że posiłek oczywiście umila grająca w tle muzyczka). "powinieneś się cieszyć - masz mniej roboty" - słyszę wtedy od ludzi. Jest odwrotnie - to wręcz irytujące, kiedy się widzi, że ludzie bawią się w najlepsze i w rękawie wodzireja kryje się jeszcze mnóstwo "asów" potrafiących rozbawić gości, a tu trzeba nagle kończyć bo ciepłe danie stygnie...
Nie ma się kiedy wykazać (punkt widzenia dj) i nie ma się kiedy wytańczyć (punkt widzenia gości weselnych).
Optymalne przerwy na ciepłe posiłki to przerwy co ok 1,5 godziny. Rzeczywiście ludzie mają ochotę coś przekąsić, bo spalili kilka kalorii, zdążyli się już rozgrzać, niektórzy nawet leciutko przegrzać i mają ochotę na regenerację przy kieliszku czegoś mocniejszego.
Dlaczego więc zdarza się, że jest tyle dań na weselu ?
Często jest tak, że chcemy, żeby nasze wesele było jak najwystawniejsze. Kolejny raz zasada "zastaw się , a postaw się" nie wychodzi nikomu na dobre.
"Ale nie chcemy żeby czegoś zabrakło"
W takim razie przy wyborze menu nie kierujmy się jedynie wskazówkami menagerów lokali (wtedy rzeczywiście napewno nie zabraknie jedzenia na weselu - po weselu w domu przez mesiąc też nie ;] i jeszcze zostanie dla dzieci sąsiadów ), ale poprośmy znajomych, którzy już przez to przechodzili o radę. Jedyne, z czym można przegiąć to wódeczka - przecież i tak się nie zmarnuje a data ważności jest odpowiednia - jak na chrzciny zostanie to jeszcze lepiej :)
Wizja zbierania całej żywności ze stołów po weselu przez godzinę lub dłużej też nie jest taka różowa. W sumie to juz robią rodzice a nie Młodzi - ale bądźmy humanitarni :)
Podsumowując :
Nie przeginajmy z daniami na weselu bo to może popsuć całą zabawę. Lepiej się wytańczyć i nastepnego dnia nóg nie czuć, niż niezdrowo objeść.
Dodatkowa aluzja : najwięcej po weselu zostaje ciasta, zimnych przekąsek (najczęściej sałatek) i owoców - nie ma co przesadzać z ilościami powyższych.